Farby są niesamowite. Każda tubka to inna gęstość, faktura, zapach, skojarzenia. Żółta to kogel mogel, czerwona - aksamit, a niebieska jest jak galaretka z urodzinowego tortu. Razem brzmią niczym symfonia Beethovena i tańczą na pędzelku jak para łyżwiarzy.
Lubię malować.
Jednak malowanie na dużym formacie to już całkiem inna bajka. Dużo było krzyku, walki z tkaniną i ze źle obliczonymi proporcjami. Bolały kolana, strzelało w kręgosłupie... Tak, bardzo lubię sobie pomarudzić. Zdecydowanie. Jestem mistrzynią w marudzeniu i wcale się tego nie wstydzę :D
A to wszystko po to, żeby dzieciom było bardziej kolorowo.
*namalowane dla: Stacja Event
Super! Jestem pod wrażeniem, bo mnie malowanie na dużym formacie zawsze przerażało :) Proporcje są w takim przypadku moją zmorą... Ale widać, że można i to z fantastycznym efektem końcowym! :)
OdpowiedzUsuńmoją też, ale jak się ma linijkę i kalkulator to ze zmory robi się zmorka :)
UsuńRewelacja !!!
OdpowiedzUsuńPodziwiam talent :)
Pozdrowionka
cudowności!
OdpowiedzUsuńWow! Super :-).
OdpowiedzUsuńRewelacja!
OdpowiedzUsuńJa też lubię marudzić;)
I found this on internet and it is really very nice.
OdpowiedzUsuńAn excellent blog.
Great work!