niedziela, 20 stycznia 2013

Rękodzieło dla Karolinki

Zapewne wszyscy pamiętają niedawną akcję "Rękodzieło dla Marcinka". Doszła do mnie radosna wiadomość, że udało się zebrać kwotę na leczenie chłopczyka. Jednak to nie koniec akcji! Takich dzieci, jak Marcinek, jest niestety więcej (swoją drogą to przerażające, że pomocy trzeba szukać w tak różnych miejscach; gdzie jest rząd, gdzie służba zdrowia ja się pytam???). Dlatego kolejna odsłona poświęcona jest Karolince. Kto chce się dołączyć niech zajrzy tu: 
Mimba bimba też bierze udział. Kto ma ochotę pomóc niech zaglądnie:

Bo każdy ma prawo do życia!

sobota, 19 stycznia 2013

serducha dla karalucha

Prawie miesiąc czekały, aż je wyciągnę z pudełka. I w końcu się doczekały. Niektóre są już gotowe, inne dosychają, a te całkiem inne, nadal czekają na swoją kolej...

Myślałam, że anioły po świętach wróciły na obłoczki. A tu nie! Przykleiły się do moich serduszek i chyba zostaną na dłużej!
 
 To do usłyszenia :)

czwartek, 3 stycznia 2013

herbata z pomarańczą

Zbyt długie leniuchowanie zdecydowanie mi nie sprzyja. Po powrocie do szarej rzeczywistości mój organizm doznał szoku. Trzeba było ratować się aspiryną. A w parze z aspirynką idealnie idzie herbatka. Moja była owocowa z dodatkiem soku z połowy pomarańczy (polecam gorąco!). Wspomaga mnie jeszcze porzeczkowa świeca dająca cudowny aromat. 
Zbieram siły :) 
A Wam życzę zdrowia, bo pogoda iście jesienna.

wtorek, 1 stycznia 2013

łoś - super ktoś

Przeglądając Wasze blogi znalazłam na wielu z nich cudowne łosie - renifery. Zakochałam się w nich od razu. I tak sobie pomyślałam, że też takiego uszyję. W związku z tym odkurzyłam wiekową maszynę i przy współudziale połowy rodziny doprowadziłam ją do stanu użytkowania. Był tylko jeden mały problem. Nie umiem szyć. I choć strasznie się starałam, maszyna nie chciała mnie słuchać. Ostatecznie się poddałam, a łoś musiał się poddać monotonnej, ręcznej pracy.
Boże! Jak ja Wam zazdroszczę tych cudownych umiejętności krawieckich!!!
W każdym razie łosia uszyłam. I nawet stał się świątecznym prezentem. Co prawda z każdego zakamarka wystają nitki, supełki i inne różności, a wypchane watą nogi chylą się ku upadkowi, to jednak postanowiłam się nim pochwalić. Być może dlatego, że na zdjęciu wyszedł nad wyraz korzystnie (co oznacza, że w rzeczywistości wygląda o wiele gorzej).
Przysięgam, że jak nauczę się szyć na maszynie to zrobię sobie całe stado takich łosi!!!
Nie mniej jednak sezon świąteczny uważam za zamknięty :)